Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: "Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić ". A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: "Chcę, bądź oczyszczony". Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich". Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.

Niechciane dziecko

Dziecko „tak”, ale nie teraz. Było sto przeciwskazań, ani matka, ani ojciec nie byli na to przygotowani. Przyjęli to dziecko jako zło konieczne, jako swoje nieszczęście. Czekali, że się nie narodzi. Matka nie zważała na maleństwo mieszkające w jej łonie, miała do niego pretensje, że stało się przeszkodą w ich życiu. Nie czekała na narodziny, nie kochała ani przed, ani po narodzeniu. Upływały lata. Dziecko rosło. Otrzymało od Boga wiele talentów. W szkole same sukcesy. Sąsiedzi zazdrościli takiego dziecka. Ono jednak chodziło ze smutkiem w sercu. Szukało miłości i nie wierzyło w miłość.

W domu jej nie znalazło, stąd dość szybko po szkole średniej wchodzi na drogę samodzielności. Studia kończy z wyróżnieniem. Praca, kontakt z ludźmi. Chce pomagać takim jak ona. Zawodowo czyni to doskonale. Sama przeżywa dramat odrzucenia. Nikt nie może stworzyć dla niej domu, nikomu nie wierzy. Całym sercem zwraca się do Boga, ale do równowagi jest potrzebna i miłość człowieka. Na drodze jej życia pojawiają się wartościowi ludzie, otwierają swoje serce w geście zapraszającej miłości. Wchodzi, staje w progu i po pewnym czasie dochodzi do wniosku, że nie potrafi kochać, nie potrafi budować szczęścia rodzinnego.

Na rekolekcjach odprawianych w niewielkiej grupie przez cały dzień uczestnicy odczytują teksty Pisma Świętego mówiące o trądzie. Wieczorem dzielą się swoimi odkryciami. Wszyscy mówią o wymiarach grzechu tak w aspekcie jednostkowym, jak i społecznym. Ona nie mówiąc o sobie zwraca uwagę na dziecko niechciane, odrzucone przez rodziców, napiętnowane brakiem miłości, na dziecko, w które wmówiono, że nie może być kochane. W sercu tego dziecka została zakodowana biała plama „trądu”, że i ono nie umie kochać. Tysiące bezskutecznych wysiłków podejmowanych od lat najmłodszych, by je ktoś z miłością przygarnął, owocuje świadomością odtrącenia i niezdolności do miłości. Serce utkane z bólu, z tęsknoty za wielką prawdziwą miłością, zamknięte w samotności.

Ewangelia mówi o spotkaniu Jezusa z trędowatym. Ten podszedł do Mistrza z Nazaretu z prośbą: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Jezus dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Ewangelista Marek notuje, że „natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony”. Gdy uczestnicy rekolekcji odczytali ten tekst i zapytali, czy dziecko niechciane nie może drogą spotkania z Jezusem szukać uleczenia ze swego nieszczęścia, nasza bohaterka odpowiedziała nieśmiało: „Najczęściej takie dziecko nie wierzy nawet w to, że Chrystus chciałby je uleczyć. Nie wierzy, bo w tej wierze byłoby jego uleczenie. Byłaby pewność, że Jezus je kocha. Zniszczona zdolność miłości człowieka rzutuje i na spostrzeganie miłości Boga do człowieka”. Są ludzie, którym bardzo trudno uwierzyć, że ich ktokolwiek kocha, nawet Bóg, mimo że dzień i noc niczego innego nie pragną tylko tego, by ich ktoś pokochał i wzniecił w nich wiarę, że i oni potrafią kochać.

Wydaje się, że takich dzieci „trędowatych”, to znaczy odrzuconych przez własnych rodziców, dzieci niechcianych, jest dziś na świecie więcej niż było trędowatych w Palestynie w czasach Jezusa. Żyją wśród nas, cierpiąc z powodu braku miłości. Wbrew przytoczonej wyżej opinii nieszczęśliwej młodej kobiety, żyjącej w poczuciu krzywdy wyrządzonej jej przez rodziców, uleczenie jej serca jest możliwe. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba Go prosić o łaskę wiary w to, że On każdego kocha. W rzeczywistości nie ma dziecka niechcianego i niekochanego, Bóg bowiem każdego, kogo stwarza, chce i kocha.

Ks. Edward Staniek